Pora zakończyć opowiadania pn. Gruzja – historia zaklęta w kamieniu, i to nie dlatego, że nie byłoby co o niej pisać, ale dlatego aby w Szanownych Czytelnikach pozostawić chęć na jej osobiste poznanie. Dziś o dwóch miejscach, których nijak porównać nie można, trzeba je po prostu zobaczyć.
Kutaisi to drugie co do wielkości miasto w Gruzji i tutaj rzecz bardzo interesująca – to właśnie w Kutaisi a nie w stolicy Gruzji – Tbilisi, znajduje się siedziba greckiego parlamentu. Miasto raczej nie zachwyca swoją zabudową, ale za to na jego obrzeżach, wysoko w górach znajduje się prawdziwa „perła” – klasztor Gelati w 1994 roku wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dojazd do tego miejsca trwa długo, bo i droga jest wąska i bardzo, bardzo kręta, ale ze wszech miar warto ją pokonać, aby osobiście dotknąć – historii zaklętej w kamieniu. Klasztor założył ponad 900 lat temu król Dawida IV Budowniczy. Tutaj także został pochowany. W zamyśle miało to być miejsce podobne greckim akademiom, których pierwowzorem była akademia założona przez Platona. Akademia, czyli po grecku akademeia swoją nazwę wywodzi od Akademosa - herosa występującego w greckiej mitologii. W Akademii, którą prowadzili w Gelati mnisi, można było zdobyć wiedzę w takich dziedzinach nauki jak: matematyka, już wtedy określana królową wszystkich nauk, filozofia, nauki przyrodnicze i retoryka, bardzo ceniona w starożytności sztuka przemawiania. W Akademii uczono malarstwa i trudnej sztuki pisania ksiąg i kronik. Wykładali w niej gruzińscy naukowcy, teologowie i filozofowie. Uczniami byli młodzi ludzie ze wszystkich stron świata, bo sława Akademii w Gelatii sięgała daleko poza granice ówczesnej Gruzji.
Do dziś dnia to miejsce „żyje” nie tylko swoją wspaniałą historią, ale także dzięki mnichom, którzy w klasztorze na terenie Gelati zgłębiają tajemnice nauki o Bogu. Tak jak wspomniałem na terenie Gelati jest pochowany król Dawid IV Budowniczy, który przed śmiercią życzył sobie, aby jego nagrobek znalazł się przed wejściem do świątyni bo nie jest godzien być pochowanym w jej środku.
Spacerując po rozległym terenie można podziwiać znakomicie zachowane świątynie, budynek samej Akademii, której sala wykładowa jest bardzo duża i świadczy o tym, że mogła pomieścić znaczną liczbę słuchaczy. Na terenie Akademii wykładano także naukę o produkcji wina, który to napój jest od ponad 2.000 lat znany na tamtych Tereniach. Świadczą o tym olbrzymie, gliniane kadzie zakopane w ziemi, przez co fermentujące w nim soki miały zapewnioną stałą temperaturę. Moją uwagę przyciągnął grecki krzyż zwanych chaczkar stojący samotnie na placu obok Akademii. Wewnątrz świątyń zachowały się freski pochodzące z XII – XVII wieku. Ponoć w klasztorze znajdują się także manuskrypty z tamtych wieków, ale tego naocznie nie zobaczyłem. W Gelati trwają bardzo intensywne prace konserwatorskie co jest efektem wpisania go na listę UNESCO. Pomyślałem, że dobrze byłoby gdyby część z tych środków finansowych przeznaczyć na toalety dla coraz liczniej odwiedzających to miejsce turystów, bo te jakie tam się znajdują pochodzą chyba z bardzo zamierzchłych czasów!!!
Na terenie Kutaisi jest jeszcze jeden wspaniały obiekt wpisany równocześnie z Gelati na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To katedra – Bagrati. Jej oficjalna nazwa to Katedra Zaśniecia Bogurodzicy a Bagrati dlatego, że jej fundatorem/założycielem był pierwszy król zjednoczonej Gruzji – Bagrat III. Powstała w końcówce pierwszego tysiąclecia naszej ery. Nieco bezmyślne prace rekonstrukcyjne, jakie w niej prowadzono doprowadziły do tego, że UNESCO skreśliło ją z listy Światowego Dziedzictwa, co nie znaczy, że nie zachwyca swoim ogromem oraz pięknem wyposażenia.
Na zakończenie słów kilka, no może kilkanaście na temat miejsca znanego w świecie, znajdującego się na terenie Gruzji, które nie słynie z „historii zaklętej w kamieniu”, ale które oferuje turyście zupełnie inne doznania. To miejsce zwie się Batumi. Kiedy odwiedziłem je po raz pierwszy co było jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, Batumi wydawało się nieco zapyziałe, senne, nijakie. Obecnie jest to prawdziwie kosmopolityczna metropolia. Nie ukrywam, że nie przepadam za tego typu miejscami, gdzie królują szklane wieżowce supernowoczesnych hoteli, ale dodam, że dla koneserów znajdzie się tam jeszcze brochą pięknej secesji. Miłośników przyrody zapewne zachwyci położony nad morzem ogród botaniczny z feerią barw i kolorów. Smaczną osobliwością są dwa targi: rybny i warzywny. O gamie kolorów i smaków Gruzji już pisałem, więc dodam tylko, że oba miejsca warto koniecznie odwiedzić. Od uczestników wycieczki słyszałem, już po jej zakończeniu, że koniecznie, ale to koniecznie pojadą do Batumi na urlop. Rozumiem ich, bo mnie także przypadł bardzo do gustu kilkudniowy pobyt w hotelu, tuż nad samym morzem, z bardzo smaczną kuchnią, gdzie z pokoju można było wyjść tylko przepasany ręcznikiem, aby po kilku krokach zanurzyć się ciepłych wodach Morza Czarnego (październik!!!). No i ten niesamowity zachód słońca. Kto tego nie widział, a kto chciałby zobaczyć, nie ma wyjścia – musi tam pojechać!!!
Fotorelacja