Czy pamiętacie Państwo dowcipy Radia Erewań? Przypomnę jeden z nich. Słuchacz dzwoni do Radia Erewań z następującym pytaniem – czy będzie III wojna światowa?. Odpowiedź Radia Erewań jest następująca – trzeciej wojny światowej nie będzie , bo będzie taka walka o pokój, że kamień na kamieniu nie zostanie!!! Mógłbym przytoczyć wiele bardziej dosadnych kawałów z tej serii, ale wiele, a nawet bardzo wiele się zmieniło od czasu kiedy one „kursowały” i lepiej nie „wywoływać wilka z lasu”!!! Zacząłem od Radia Erewań bo dziś chciałbym się z Państwem podzielić wrażeniami jakich doznałem oglądając stolicę Armenii. Niestety próżno w nim szukać antycznych ruin czy zabytków klasy zero. Miasto, leżące co prawda na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych, nigdy nie osiągnęło statusu stolicy Gruzji – Tbilisi. Przez wieki całe było małym prowincjonalnym ośrodkiem położonym na obrzeżach wielkiego carskiego imperium.
Dziś, może to zabrzmieć obrazoburczo, swój rozkwit zawdzięcza czasom władzy radzieckiej kiedy to radziecki architekt i urbanista – Aleksander Tamanian nadał mu styl i piękno jakie obecnie można podziwiać. Miał ułatwione zadanie bowiem podstawowym budulcem, jaki z jego polecenia stosowano, był tuf, kamień pochodzenia wulkanicznego, a żeby było ciekawiej był to tuf koloru różowego. Można to zobaczyć na wielu budynkach publicznych jakie w tamtym okresie powstały. Cały, ogromny Plac Republiki, serce Erewania jest zabudowany „na różowo”.
Wobec tego pozwólcie Państwo na chwilę moich wspomnień z Erewania, czyli tego co widziały moje oczy oraz obiektyw mojego aparatu fotograficznego. Bardzo dużą atrakcją stolicy Armenii są tzw. kaskady. Mają one oczywiście związek z wodą, bowiem Erewań to miasto pełne rozlicznych fontann, o czym będzie jeszcze w dalszej części artykułu. Kaskady są nierozerwalnie związane z leżącym u ich podnóża parkiem zwanym Cafesijan. To bardzo specyficzny rodzaj parku. Specyficzny bo to nie tylko park ale i galeria na świeżym powietrzu. Dodam – galeria rzeźby. Kilka z nich zwróciło moją szczególną uwagę. Pierwsza to okazały mężczyzna, który przypomniał mi podobną rzeźbę zwaną „Adam” z parku położonego u stóp kasyna w Monte Carlo. Otóż legenda/przepowiednia z Monte Carlo mówi, że jak chce się wrócić do tego jedynego w swoim rodzaju miasta to trzeba chwycić Adama za…przyrodzenie!!!
Rzeźba z Erewania była bardzo podobna, ale mężczyzna miał w jednym ręku tarczę, w drugim miecz a na głowie hełm więc ….nie wypadało, a do tego był uzbrojony więc kto wie jakby się zachował, gdyby go ktoś „obmacywał”. Drugą rzeźbą była leżąca kobieta i tutaj znów skojarzenie z Monte Carlo, tam obok Adama stała podobna mu rzeźba Ewy. Leżąca Ewa w Erewaniu miała bardzo szczęśliwa minę więc jej błogiego szczęścia nie zakłócałem żadnymi dotykami. Pięknie przedstawiała się rzeźba złożona ze wszystkich liter alfabetu ormiańskiego, a także rzeźba, która „uchwyciła” jakiegoś jelonka w skoku, która to rzeźba składała się z czterech jelonków. Bardzo ciekawa kompozycja.
Zupełnym przeciwieństwem urokliwego miejsca jakim są kaskady i park Cafesijan jest wzgórze zwane Cicernakaberd z pomnikiem i muzeum ludobójstwa Ormian. To najtragiczniejsza karta w historii tego narodu, kiedy to w 1915 roku przedstawiciele tzw. „młodoturków” z upadającego Imperium Osmańskiego wymordowali blisko półtora miliona Ormian. Do dziś władze obecnej Turcji, spadkobiercy Imperium Osmańskiego, nie chcą uznać tego faktu za ludobójstwo, a efektem takiego ich stanowiska jest to, że od 1993 roku na stałe jest zamknięta granica pomiędzy Armenią i Turcją. Tego ludobójstwa nie chcą także uznać Stany Zjednoczone, bowiem Turcja to bardzo ważny sojusznik NATO w tym rejonie. Ci, a właściwie państwa, które „rzeź Ormian” uznały za ludobójstwo mają swoje tabliczki na swoistego rodzaju miejscu pamięci, położonym niedaleko od pomnika upamiętniającego te tragiczne chwile dla Armenii. Spacerując alejkami widziałem tabliczki z nazwiskami odwiedzających to miejsce.
Był wśród nich Jan Paweł II, Władimir Putin a także Aleksander Kwaśniewski i Donald Tusk oraz wielu, wielu innych. Pomnik składa się jakby z trzech części – wysokiego na 44 metry obelisku, dwunastu pochylonych do środka pylonów, wewnątrz których płonie wieczny ogień oraz długiego na 100 metrów muru z wyrytymi na nim nazwami miejscowości gdzie mordowano Ormian.
Kończąc przypomnę, że napisałem, iż będzie jeszcze na temat fontann. Wobec tego ad rem czyli do rzeczy. Wspomniałem wyżej o Placu Republiki pisząc, że jest zabudowany „na różowo”. Imponujące i różowe (tuf wulkaniczny) są budynki Ministerstwa Spraw Zagranicznych czy Ministerstwa Finansów, które przepięknie wyglądają w blasku słońca. Niedaleko znajduje się wielka atrakcja handlowego Erewania – targ, na którym można kupić wiele bardzo ciekawych przedmiotów. Mnie zaciekawiły ….. szachy. Armenia to kraj znakomitych szachistów, zresztą do dziś jedną z lekcji obowiązkowych w armeńskich szkołach jest nauka gry w szachy. To wszystko oglądałem w dzień. Natomiast nocą najwięcej uwagi wszystkich przybywający do Erewania turystów przyciąga – fontanna. Dla ścisłości „grająca fontanna”. Kiedy po zmroku zaczynają się „podnosić” w niej pierwsze strumienie wody, jednocześnie z głośników ustawionych na Placu Republiki, gdzie ona się znajduje, zaczyna „płynąć” muzyka. Muzyka oraz bijące w górę na różną wysokość lub rozpryskujące się kolorowymi pióropuszami strumienie wody tworzą bajeczny spektakl, który zapamiętałem, i który uwieczniłem obiektywem mojego aparatu fotograficznego.
Fotorelacja